Autor: Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B.
Pierwsza książka, która otworzyła cykl o rodzinie pań Czaplicz oraz ich przyjaciołach i znajomych, pozostawiła otwarte zakończenie. Końcowa tematyka poruszyła dość dramatyczne wątki z życia nestorki rodu, dlatego byłam bardzo ciekawa, co się dalej zdarzy, a przede wszystkim, czy nie zapowiada to zniknięcia najbardziej barwnej postaci ze Starej Leśnej.
Na moje szczęcie Cecylia znika tylko na trochę, ale mimo wszystko wywiera silny wpływ na pozostałych bohaterów. Nie mniej, to nie ona wiedzie w tej części prym, ale też i nie jej córka wraz z wnuczką, bo autorki bardziej skupiają się na bliższym przedstawieniu postaci drugo- i trzecioplanowych. Co wychodzi jednak różnie.
Główna bohaterka układa sobie życie u boku nowego partnera i nieco odchodzi w cień wydarzeń mających miejsce w Starej Leśnej, pozwalając, aby na pierwszy plan wyszły inne wątki - przede wszystkim widmo utraty ukochanej księgarni przez rodzinę Leszczyńskich, rodzicielstwa szefa Zuzanny, a także podjęcie terapii DDA przez Wiolkę. Autorki rozszerzają również historię miłosną Malwiny i Jurka, jak i znajomości proboszcza z ekologiem Wtorkiem.
Ale to nie wszystko, co dzieje się w małej i na pozór spokojnym miasteczku, bo pojawia się w nim mężczyzna, który nie pamięta kim jest, a także jesteśmy świadkami narodzin wątku kryminalnego. I chyba tu jest cały pies pogrzebany, bo według mnie, ten ostatni kompletnie się nie udał. Początek miał oczywiście bardzo ciekawy i skłaniał ku zastanawianiu się, kto może za wszystkim stać, jednak z upływem kolejnych rozdziałów, zaczął mnie nużyć, później był mi obojętny, aż w końcu tylko drażnił. Odnoszę wrażenie, że właśnie to przytłoczyło całość. I może patrzę na to zbyt krytycznie ze względu na to, że mam za sobą kilkadziesiąt kryminałów z krwi i kości, dlatego poprzeczkę mam zawieszoną bardzo wysoko, ale mimo wszystko oczekuję logicznego i poważnego podejścia do śledztwa. Tutaj niestety było to potraktowane bardzo mocno po macoszemu.
W porównaniu do pierwszego tomu, odniosłam wrażenie, że druga część ma sporo mniej humoru, który zdecydowanie wybijał się na plus w poprzedniej książce. W tej było zaledwie kilka momentów, które sprawiły, że się uśmiechnęłam. Poza tym w pierwszym tomie zwróciłam uwagę na to, że mnogość wątków i postaci wprowadza niejako chaos i rozgardiasz - tutaj mam wrażenie, że autorki poszły za ciosem i postanowiły jeszcze to wzmocnić, co nie ułatwia zapamiętania wszystkich przedstawianych osób. Momentami się gubiłam, a znajomość pierwszej części nie zawsze była pomocna.
Mimo że książkę czytało mi się nie do końca dobrze, to jednak zdecydowanym plusem jest to, że autorki w sposób bardzo przystępny pokazały jaki wpływ na ludzi ma odczuwanie i przeżywanie samotności, a także jak głęboko potrafią się w nas zakorzenić doświadczenia z dzieciństwa. Ponadto, bardzo lakonicznie, ale jednak wypłynął wątek terapii, na którą zdecydowała się jedna z czołowych bohaterek, dlatego czytelnik ma możliwość przeżywania całej palety emocji - od śmiechu, poprzez smutek, aż do złości.
Drugi tom Ogrodu Zuzanny pokazał mi, że czasem nie warto stawiać sobie oczekiwań wobec książki, tym bardziej wobec kontynuacji, bo to może tylko prowadzić do rozczarowania. Gdybym podeszła do niej na zimno, bez jakichkolwiek nadziei, może spodobałaby mi się bardziej. Z drugiej jednak strony ciężko z takim nastawieniem czytać kontynuację opowieści, które już znamy.
Ocena:
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Co się stanie z człowiekiem, który przez moment miał wszystko: kobietę marzeń, śliczne dziecko... I nagle, kawałek po kawałku, jego świat zaczął się obracać w proch, w nicość, w rozpacz? Pewnie nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie.
Pierwsza książka, która otworzyła cykl o rodzinie pań Czaplicz oraz ich przyjaciołach i znajomych, pozostawiła otwarte zakończenie. Końcowa tematyka poruszyła dość dramatyczne wątki z życia nestorki rodu, dlatego byłam bardzo ciekawa, co się dalej zdarzy, a przede wszystkim, czy nie zapowiada to zniknięcia najbardziej barwnej postaci ze Starej Leśnej.
- Mama krzyczy na tatę - wyjaśniła rzeczowo najmłodsza siostra. - Nie wolno jej przeszkadzać, bo jak sobie nie pokrzyczy, to ją potem boli głowa!
Na moje szczęcie Cecylia znika tylko na trochę, ale mimo wszystko wywiera silny wpływ na pozostałych bohaterów. Nie mniej, to nie ona wiedzie w tej części prym, ale też i nie jej córka wraz z wnuczką, bo autorki bardziej skupiają się na bliższym przedstawieniu postaci drugo- i trzecioplanowych. Co wychodzi jednak różnie.
Główna bohaterka układa sobie życie u boku nowego partnera i nieco odchodzi w cień wydarzeń mających miejsce w Starej Leśnej, pozwalając, aby na pierwszy plan wyszły inne wątki - przede wszystkim widmo utraty ukochanej księgarni przez rodzinę Leszczyńskich, rodzicielstwa szefa Zuzanny, a także podjęcie terapii DDA przez Wiolkę. Autorki rozszerzają również historię miłosną Malwiny i Jurka, jak i znajomości proboszcza z ekologiem Wtorkiem.
- No, a po co płacić za coś, co za chwilę ma powędrować do kosza. Nie lepiej wziąć za darmo? W sklepie jest stoisko z czekoladkami, buchnąłem pięćdziesiąt torebek ze stojaka. [...] Moja matka nie miała torebek zapachowych i jakoś wyrosłem na człowieka.
Ale to nie wszystko, co dzieje się w małej i na pozór spokojnym miasteczku, bo pojawia się w nim mężczyzna, który nie pamięta kim jest, a także jesteśmy świadkami narodzin wątku kryminalnego. I chyba tu jest cały pies pogrzebany, bo według mnie, ten ostatni kompletnie się nie udał. Początek miał oczywiście bardzo ciekawy i skłaniał ku zastanawianiu się, kto może za wszystkim stać, jednak z upływem kolejnych rozdziałów, zaczął mnie nużyć, później był mi obojętny, aż w końcu tylko drażnił. Odnoszę wrażenie, że właśnie to przytłoczyło całość. I może patrzę na to zbyt krytycznie ze względu na to, że mam za sobą kilkadziesiąt kryminałów z krwi i kości, dlatego poprzeczkę mam zawieszoną bardzo wysoko, ale mimo wszystko oczekuję logicznego i poważnego podejścia do śledztwa. Tutaj niestety było to potraktowane bardzo mocno po macoszemu.
W porównaniu do pierwszego tomu, odniosłam wrażenie, że druga część ma sporo mniej humoru, który zdecydowanie wybijał się na plus w poprzedniej książce. W tej było zaledwie kilka momentów, które sprawiły, że się uśmiechnęłam. Poza tym w pierwszym tomie zwróciłam uwagę na to, że mnogość wątków i postaci wprowadza niejako chaos i rozgardiasz - tutaj mam wrażenie, że autorki poszły za ciosem i postanowiły jeszcze to wzmocnić, co nie ułatwia zapamiętania wszystkich przedstawianych osób. Momentami się gubiłam, a znajomość pierwszej części nie zawsze była pomocna.
Mimo że książkę czytało mi się nie do końca dobrze, to jednak zdecydowanym plusem jest to, że autorki w sposób bardzo przystępny pokazały jaki wpływ na ludzi ma odczuwanie i przeżywanie samotności, a także jak głęboko potrafią się w nas zakorzenić doświadczenia z dzieciństwa. Ponadto, bardzo lakonicznie, ale jednak wypłynął wątek terapii, na którą zdecydowała się jedna z czołowych bohaterek, dlatego czytelnik ma możliwość przeżywania całej palety emocji - od śmiechu, poprzez smutek, aż do złości.
Krzysiek, nie można wychodzić emocji, trzeba je przeżyć!
Drugi tom Ogrodu Zuzanny pokazał mi, że czasem nie warto stawiać sobie oczekiwań wobec książki, tym bardziej wobec kontynuacji, bo to może tylko prowadzić do rozczarowania. Gdybym podeszła do niej na zimno, bez jakichkolwiek nadziei, może spodobałaby mi się bardziej. Z drugiej jednak strony ciężko z takim nastawieniem czytać kontynuację opowieści, które już znamy.
Ocena:
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
mo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz