Niemcy popełnili wiele błędów, nie chcieli przyznać, że są krajem docelowym dla imigrantów. Nie inwestowali w integrację, Turków osiedlali w gettach. W tym sensie multikulti nie dało rady - ocenia. - Dawaliśmy szansę, ale niczego nie wymagaliśmy, uważając, że oni popracują, zaoszczędzą i wrócą. Teraz wreszcie polityka wobec imigrantów się zmienia. Państwo zaczyna wspierać i wymagać wypełnienia określonych warunków - integracji, respektowania prawa, obyczajów, nauki języka.
Ewa Wanat opisuje współczesny Berlin przez pryzmat historii II Rzeszy na czele z Hitlerem, działania powojenne kształtujące na nowo niemieckie społeczeństwo, perspektywę Muru Berlińskiego, ale też poprzez współczesne problemy - uchodźców, starzejące się społeczeństwo, nastroje polityczne oraz działania państw ościennych. Kiedyś miasto podzielone murem, dzisiaj przestrzeń wielokulturowa, otwarta nie tylko na turystów, ale i na imigrantów.
Deutsche nasz to zbiór reportaży przede wszystkim o Berlinie, ale także i mniejszych miastach, które charakterem i ukształtowaniem społecznym zdecydowanie różnią się od niemieckiej stolicy. Autorka podzieliła swoją książkę na kilka części, które tworzą spójną całość - prowadzą nas przez różne okresy historyczne, doprowadzając do 2017 roku.
Pierwszy krok ucywilizowania Niemców po drugiej wojnie był wymuszony przez aliantów: narzucili nam Konstytucję, Trybunał Konstytucyjny, który pilnuje, żeby parlament nie naruszał wolności, demokracji, państwowości, prawa mniejszości. Ale przez pierwsze dziesięciolecie ludzie tego nie przyjmowali. Zmianom nie towarzyszył żaden ruch obywatelski.
Wanat opisuje historie różnych osób - od Polaka pracującego na berlińskim lotnisku, poprzez niemieckie rodziny, które nie rozmawiały ze sobą o tym, co wydarzyło się podczas II wojny światowej, aż do historycznych gastarbeiterów i uchodźców, którzy aktualnie próbują osiedlać się w Europie. To są nie tylko rozmowy, ale także i konkretne dane - autorka nie tylko wysłuchuje historii, ale i je sprawdza - weryfikuje, o ile to możliwe, rzeczy o których mówią jej bohaterowie, ale i też kwestie ustawodawcze, socjalne, przytaczając dane statystyczne.
Wychodząc od historii zmagania się Niemiec z trudną przeszłością, jaką było rozpętanie II wojny światowej, kończy na czasach współczesnych - otwartości na multikulti i uchodźców. Wanat opisuje konkretne historie - osób uciekających przed wojną, prześladowaniami politycznymi i społecznymi, ale i osób, które przybywają do Berlina żeby zarobić. Poznajemy Khalida, geja pochodzącego z Syrii, który w swoim kraju za orientację seksualną mógł zostać zamordowany. Wanat przybliża nam historię Neco, którego przodkowie pochodzą z Turcji, a on urodził się już w Berlinie i czuje się Niemcem. Ale i Polaków, którzy przyjechali tu żeby się dorobić. Nie brakuje także rozmów z niemieckimi aktywistami oraz działaczami politycznymi.
Autorka porusza kwestie społecznej otwartości - mówi o pozytywach i negatywach mieszania się religii i sposobów życia. Współczesnego przyjmowania uchodźców i historycznym ściąganiu gastarbaiterów. Przekroju niemieckiego społeczeństwa, o którym cieżko powiedzieć, że jest typowo niemieckie, bo większość ma korzenie wywodzące się z innych krajów. Nie pozostawia też wątku ciągłego obarczania Niemców winą za II wojnę światową. Wszystko to tworzy współczesny obraz Niemców. Sama autorka podkreśla jednak, że Berlin ma swoisty mikroklimat i różni się od pozostałych miast i miasteczek.
Wszyscy jesteśmy mieszańcami, ja mam polskie korzenie. Nie istnieje nic takiego jak stuprocentowy Niemiec.
Wanat pokazuje współczesny obraz Niemców jako tych, którzy przez grzechy swoich przodków, próbowali zadośćuczynić wszystkim innym narodom i stali się jednym z najbardziej otwartych krajów na świecie, przyjmując obce kultury pod swój dach. Opisuje Niemcy, które dalekie są tym, które tworzył Hitler.
Uważa, że ludzie powinni się dzielić z innymi. Dzielenie się niczego nie odejmuje. Kiedy ktoś mówi, że czuje się w Niemczech jak w domu i che tu zostać, jest szczęśliwa.
- To jest takie piękne, że ktoś chce tu z nami, Niemcami, żyć. - Uśmiecha się.
Zbiór reportaży Wanat Deutsche nasz wywiera spore wrażenie - przede wszystkim dlatego, że w pewien sposób uzupełnia lukę w nauce historii, która standardowo kończy się na II wojnie światowej. Może nie w dosłownym znaczeniu uczenia się, ale na pewno jest to lepszy sposób niż niepewne informacje wyłapane w Internecie lub tabloidach. Oprócz samych rozmów, znajdziemy w niej także fakty historyczne i dane statystyczne. Poza tym, dla mnie samej, bardzo ciekawym doświadczeniem było skonfrontowanie jej z tym, co wiem o Berlinie i tym, czego doświadczam od kilku miesięcy na własnej skórze mieszkając w tym mieście. I przyznam też jedną rzecz - tytuł książki zdecydowanie rzucał się w oczy osobom niemieckojęzycznym - czytałam ją poruszając się komunikacją miejską, i niejednokrotnie spotykałam się z zaciekawieniem, a nawet próbami rozmowy o czym jest ta książka, bo wszyscy rozumieli deutsche, ale reszty już nie.
Ocena:
mo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz