Tytuł: Muszę to wiedzieć (Need to know)
Autor: Karen Cleveland
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B.
Recenzja przedpremierowa - premiera 20 czerwca 2018 roku.
- Od jak dawna pracujesz dla Rosjan? [...]
- Dwadzieścia dwa lata.
Praca w CIA, to praca na więcej niż etat z nadgodzinami - to praca, która pochłania całe życie. I tego codziennie doświadcza Vivian, analityczka CIA, zajmująca się Federacją Rosyjską i tzw. śpiochami - uśpionymi rosyjskimi agentami. Kobieta stoi za powstaniem programu Athena, który daje między innymi dostęp do komputerów szpiegów. Przeglądając laptopa Jurija Jakowa, natrafia na zdjęcie, które wywraca całe jej dotychczasowe życie do góry nogami. Przeszłość wydaje się być tylko złudzeniem, a przyszłości wydaje się nie być wcale.
Peter klika i pojawia się lista z pięcioma zdjęciami. Przesuwa kursor na górę ekranu i zmienia widok z listy nazw plików na duże ikony. Na ekranie natychmiast pojawia się pięć fotografii. Niejasno dostrzegam na pierwszej z nich okrągłe okulary, a na drugiej - jaskrawopomarańczowe włosy. Moje spojrzenie skupia się jednak na tej trzeciej. Na Matcie. Ale to wcale nie jest Matt.
Przy czytaniu pierwszych stron książki miałam wrażenie, że całość oprze się na pytaniu „Czy on rzeczywiście jest agentem?”, co, na szczęście, okazało się być złudne. Odpowiedź poznajemy już pod koniec drugiego rozdziału. Kolejne strony odkrywają przed czytelnikiem świat, w którym każda decyzja okazuje się być złym wyborem, obrane drogi są pełne przeszkód, a rodzina nie jest niczym oczywistym. Tym bardziej nawet zaufanie do jednej z najbliższych osób może okazać się pułapką.
Główna bohaterka zostaje postawiona przed decyzją, w której nie ma dobrego wyboru - niezależnie ot tego, co zadecyduje, wie, że strata jest rzeczą nieuniknioną. Do tej pory Vivian była kobietą twardo stąpającą po świecie, która w pracy ślubowała wierność krajowi, ale w kościele ślubowała także wierność mężowi. W jednej chwili cały jej dotychczasowy świat się rozsypał, a ona nie wie, czy opowiedzieć się po stronie rozsądku, czy ulec bezgranicznej miłości do swojej rodziny. Zaczyna balansować pomiędzy światem rozumu i serca, nie raz podejmując decyzje, które moralnie są bardzo sprzeczne, aż w końcu przestaje ufać prawie wszystkim. Prawie - i to okazuje się być dla niej ratunkiem.
Karen Cleveland w bardzo udany sposób poprowadziła narrację książki - historię poznajemy z perspektywy głównej bohaterki, Vivian, co pozwala ją lepiej poznać i obdarzyć sympatią, co w dalszej kolejności przekłada się na zainteresowanie jej losem. Oprócz bieżącej sytuacji, kobieta powraca także myślami do wydarzeń sprzed kilku lat. Te retrospekcje pozwalają na refleksję nad pewnymi epizodami w jej życiu - kontruje dotychczasowe wyobrażenia i myśli z tymi, które pojawiają się wraz z ustaleniem nowych faktów o jej mężu, o jej przełożonym, Peterze, ale także powodują zmianę myślenia o sobie samej.
Fabuła mknie niczym rozpędzona lokomotywa, co sprawia, że książkę można przeczytać jednym tchem - każdy rozdział zostawia czytelnika z niedosytem i pragnieniem poznania dalszej części historii. Aż dziw, że zdarzają się momenty, w których można chwilę dłużej pomyśleć nad tym, co spotkało Vivian i spróbować na własną rękę znaleźć odpowiedzi na dręczące pytania i wykluć teorię. Kto tak naprawdę za tym wszystkim stoi.
Podczas czytania, kilka razy byłam na dobrym tropie, jednak autorka zręcznie podrzucała nowe wątki, które skutecznie rozbijały moją pewność rozpoznania sytuacji. I co ciekawe, gdy wszystko wydaje się być już jasne, następuje epilog, który burzy wszystko. Co prawda, można powiedzieć, że zakończenie pozostaje otwarte, jednak to nie ten rodzaj historii - mam wrażenie, że całość została skutecznie zamknięta.
- Da swidanija.
Ocena:
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
mo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz