Tytuł: Bluzgaj zdrowo. O pożytkach z przeklinania.
Autor: Emma Byrne
Wydawnictwo: Wydawnictwo Buchmann
Recenzja przedpremierowa - przemiera 20 czerwca 2018 roku.
Osobiście wierzę, że przeklinanie zaczęło się bardzo wcześnie i było w rzeczy samej jedną z pierwszych inspiracji do rozwoju języka. Myślę nawet, że nie stalibyśmy się najliczniejszym gatunkiem naczelnych, gdybyśmy wcześniej nie wynaleźli przekleństw. Jak już wiemy, bluzgi pomagają nam w walce z bólem i frustracją, wzmacniają więzi społeczne w grupie i są dobrym sygnałem, że zaraz możemy wybuchnąć, więc jakoś zapobiegają przemocy. Bez nich bylibyśmy ograniczeni do gryzienia, skakania sobie do oczu i obrzucania się gównem.
Gdy byłam kilkanaście dni temu w Berlinie, wraz z moich chłopakiem zaczęliśmy rozmawiać o przekleństwach w naszym ojczystym języku, porównując je do niemieckich. Pamiętam, że z moich ust padło wyrażenie „Kto nigdy nie rzucił ku*wą, niech pierwszy rzuci kamieniem.”, a także pokusiłam się o sformułowanie fenomenu czasownika je*bać, któremu wystarczy dodać odpowiedni przedrostek i mamy nowe słowo na każdą okazję. Kilka dni później dostałam propozycję otrzymania od Grupy Wydawniczej Foksal przedpremierowo książki Bluzgaj zdrowo. O pożytkach z przeklinania, której autorką jest dr Emma Byrne, a ukaże się nakładem Wydawnictwa Buchmann. I teraz niech rzuci kamieniem ten, kto nigdy w życiu nie zaklnął, czy to po swojsku, czy też w obcym języku ;)
Jak się wściekacie, to… […]. Twierdzicie, źe jesteście <<wkurwieni>> albo <<kurewsko wkurwieni>>. Zastanówcie się nad innymi wyrazami, jakich moglibyście wtedy użyć. Zwykle wymieniają „wściekły”, „rozgniewany”, „poirytowany”, „rozwścieczony”, „rozeźlony” lub „wzburzony”. (…) Jasne, jak powiecie koledze, że <<jesteście wzburzeni>>, to pewnie się roześmieje.
Jedna z miejskich legend głosi, że inteligentni ludzie nie przeklinają, a posługiwanie się tzw. łaciną podwórkową może świadczyć jedynie o ubogim słownictwie jej użytkownika. Inna znowuż mówi, że kobietom nie przystoi rzucać mięsem. A jeszcze kolejna, że ludzie nie przeklinają przy dzieciach, jednak później i tak je strofują i oduczają używania słów uznanych za wulgarne.
Początkowo nastawiłam się na nieco inną książkę - myślałam, że może być to bardziej zbiór historii o zabarwieniu naukowym, jednak dostajemy od autorki pełnowartościową książkę popularno-naukową, w której nie brakuje ujęcia historycznego, przytoczenia różnorakich badań, a także odniesień do kontekstów kulturowych.
Kiedy odkryłam, że istnieją naukowcy, którzy od długiego czasu całkiem poważnie zajmują się tą sferą życia, i że nie jestem jedyną osobą zauważającą przydatność celnych przekleństw… no, to chyba jasne, że byłam w ch*j zachwycona!
Mimo wielości naukowych faktów z różnych dziedzin, książka nie odrzuca, bo jej autorka napisała ją w sposób lekki i całkiem dowcipny. Początkowo miałam jednak wrażenie, że przekleństwa wychodzące spod jej palców (no, bo w książce przecież nie mówi ;) ) są wepchnięte jakby na siłę i mają pokazać żartobliwe podejście do tematu. Jednak ze strony na stronę, przekonywałam się, że tak nie jest i autorka, podobnie jak tysiące innych kobiet, w swojej pracy posługuje się przekleństwami, co z kolei wpływa na zacieśnianie się więzi pomiędzy pracownikami, a także wytwarza wewnętrzną spójność w grupie.
W sposób naukowy zostaje wytłumaczone, dlaczego przeklinanie jest w stanie złagodzić ból odczuwany przez człowieka, czy istnieją różnice w używaniu przekleństw ze względu na płeć i dlaczego prawdziwa kobieta nie mówi spier*alaj. Ponadto w bardzo szczegółowy sposób został opisany Zespół Tourette’a - dr Byrne obala mit głoszący, że każda osoba, która się z nim zmaga, w sposób niekontrolowany używa przekleństw. Ale spokojnie, robią jeszcze kilka innych, niezrozumiałych dla nas rzeczy :)
Wiele osób słyszało, że nasz mózg dzieli się na dwie półkule, z których jedna zawiaduje rozumowaniem, druga zaś uczuciami. To taka ludowa legenda neurobiologii, na którą można trafić zarówno w poradnikach, jak i na kursach dla kadry kierowniczej.
Przeklinanie to jeden z powszechnych tematów tabu, niezależnie od kraju, w którym próbuje się go poruszyć. Autorka zajęła się tą kwestią w sposób rzeczowy, pozbawiony cenzury i wstydu. Nie boi się stawiać pytań, które dręczą innych - dlaczego słowo dz*wka jest traktowane jako wyzwisko, a słowo je*aka to już dla mężczyzny komplement. Obśmiewa także poglądy sprzed kilkuset lat, zgodnie z którymi większym grzechem jest przekleństwo wypowiedziane przez kobietę niż np. pozbawienie innego człowieka życia.
Ponadto bardzo ciekawy rozdział to Ty wstrętna małpo. Autorka przytacza m.in. badanie o nazwie Projekt Nim, ale też i inne z wykorzystaniem szympansów. Pokazuje w ten sposób, że istnieją spore szanse na wykształcenie się wulgaryzmów wśród gatunków, które opanują sztukę komunikowania się. Jednocześnie wskazuje, że żadna z nich nie jest w stanie dorównać w tym temacie ludziom, bo dla nas słowo brudny to żadne przekleństwo.
Mogę podejrzewać, że pani Allisop cieszyła się dużą popularnością na roku. Przynajmniej przed tym badaniem.
Jest to zdecydowanie przezabawna książka, w której autorka nie stroni od własnego dowcipnego komentarza w zakresie opisywanych przez siebie badań, jednak nie ma to wpływu na odbiór wniosków z nich płynących. Mogę wręcz powiedzieć, że robi to dobrze :) Nie mniej, momentami zaczynałam się niecierpliwić, chociaż publikacja mnie wciągnęła i chciałam jak najszybciej przeczytać ją całą. Poza tym, okładka bardzo na plus, mimo że zawiera jedyne cenzurowane przekleństwo - w książce tego nie uświadczycie, bo w niej jest wyłożona kawa na ławę. Ale kurczę, czuję dziwny niedosyt.
Ocena:
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal.
mo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz