• Premiera 3 lipca 2019 roku •
Na wielkich bazarach dwunastowiecznej Arabii, jeśli wiedziałeś, gdzie szukać, miałeś sporo gotówki oraz torbę na zakupy, na której ci nie zależało, mogłeś okazyjnie wystarać się o coś, co nazywano zmlefikowanym człowiekiem. [...] Zmlefikowany człowiek to martwe ludzkie szczątki przesycone miodem.
Sztywniak to nie jest kolejna książka o umieraniu i o badaniach z zakresu medycyny sądowej. To książka, która opowiada o życiu po życiu i to zdecydowanie nie w aspekcie duchowym. Co się dzieje z ludzkimi ciałami po śmierci? Czy są tylko skazane na pochówek w ziemi lub kremację? Czy trup może przeżyć coś więcej niż tylko pogrzeb?
Mary Roach zadała sobie wiele trudu, by w swojej publikacji zebrać wszelkie dostępne informacje na temat kostnic, krematoriów, zakładów pogrzebowych i laboratoriów. Sprawdziła wiele z miejskich legend podróżując po świecie - ustaliła, że doniesienia o klopsikach z ludzkiego mięsa nie zawsze są prawdziwe, a ciało po śmierci może nawet wybrać się na Harvard.
Jeżeli chcesz mieć całkowitą pewność, że ludzka dusza mieszka w mózgu, możesz spróbować odciąć człowiekowi głowę i zapytać ją o to. Z wypytywaniem musisz się jednak pośpieszyć, bo mózg odcięty od świeżych dostaw krwi osunie się w nieświadomość po mniej więcej dziesięciu, dwunastu sekundach. Po drugie, należy uzgodnić z naszym informatorem system znaczących mrugnięć, gdyż po rozbracie z płucami nie będzie w stanie wciągnąć powietrza do tchawicy, a zatem nie będzie mógł mówić. Niemniej jednak da się to zrobić. A gdy taki człowiek okaże się mniej więcej tym samym człowiekiem, jakim był, zanim odciąłeś mu głowę, może trochę bardziej wyciszonym, wtedy z całą pewnością będziesz wiedział, że ludzkie "ja" mieszka w mózgu.
Śmierć nie oznacza końca, bo w wielu przypadkach, ludzkie ciała mogą mieć jeszcze kilka zastosowań i mogą pomóc w rozwikłaniu przeróżnych medycznych zagadek. Roach oprowadza czytelnika po historycznych trupich zaułkach - począwszy od starożytności, poprzez średniowiecze, na wczesnych latach dwutysięcznych kończąc. Odbywa swego rodzaju wędrówkę po miejscach, w których trzymane są zwłoki. Wykorzystując swoją ciekawość, zapewnia sobie miejsce na warsztatach liftingu przeprowadzanych na twarzach zmarłych, podgląda utylizację zwierząt, dowiaduje się jak człowiek po śmierci może stać się drzewem lub rododendronem, ale i dowiaduje się, co z jej ciałem stanie się jeśli postanowi oddać je do celów naukowych.
Sztywniak zapewnia krótką podróż przez wieki, dzięki której poznajemy historię gilotyny, kremacji zwłok, czy wykonywania przeszczepów. I choć większa część książki może obrzydzać, zawstydzać lub nawet doprowadzać do odczuwania strachu, to Roach opisuje wszystko z dość dużą dozą humoru - humoru sytuacyjnego i dystansującego, jednak nieprzesadzonego i zdolnego do obrażania uczuć osób postronnych. Książka jest napisana lekkim językiem i dość swobodnym podejściem Roach do tematu ludzkich szczątek, jednak wyczuwa się w jej stylu pisania ogromny szacunek do zmarłych. Nie jest to tanie śmieszkowanie pod publikę. Poza tym w bardzo naturalny sposób przemyca wiele anegdot i ciekawych nawiązań, co tylko ubarwia całą narrację, a ponadto pokazuje, jak wielką pracę wykonała autorka, zbierając materiał do książki.
I wiecie co? Zmarły to trochę taki superbohater, bo w dużej mierze pozostaje odporny na ogień, upadki z wysokości i zderzenia samochodowe, co więcej, kolejny raz umrzeć już nie może, a przy tym jest zdolny do bycia w kilku miejscach naraz! Książka z cyklu przyjemnych i wciągających, ale jednocześnie obrzydzających - lepiej nie czytać zaraz po i przed jedzeniem ;)
Ocena:
Za egzemplarz do recenzji dziękuje Wydawnictwu Znak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz