czwartek, 22 listopada 2018

#37 Dwanaście życzeń - Karolina Głogowska, Katarzyna Troszczyńska




Zapisuj przez cały rok, w każdy pierwszy dzień miesiąca życzenie. Notuj na ładnym papierze i chowaj do szkatułki. Tuż przed świętami będziesz miała na kartkach dwanaście życzeń. Wtedy daj je rodzicom albo innej bliskiej osobie. I uwierz, jedno z nich zawsze się spełni. Wystarczy to jedno, wtedy już jesteś szczęściarą.

Dagna, prezentera pochodząca z małego miasteczka, wstydząca się własnych korzeni. Szukająca na siłę partnera, ale z zupełnie innych pobudek niż wszyscy mogliby zakładać. A Tinder to miejsce, które jej w tym nie pomaga. Rita, kobieta z wielkiego miasta, której w życiu najczęściej było pod górkę - porzucenie przez męża, kłopoty finansowe i samotność. Samotność, w której zostało wypalone piętno tej porzuconej i niekochanej. Bogusia, mieszkanka niewielkiej miejscowości, w której jest fryzjerką, ale tak naprawdę jej życie w 95% wypełnia zajmowanie się domem i dziećmi. I, o ile ze starszymi nie do końca znajduje wspólny język, to z kilkumiesięcznymi bliźniakami jest już inaczej. Do tego mąż, który bywa w domu o wiele rzadziej niż dotychczas. Pola, która w święta Bożego narodzenia miała wyjść za mąż, ale narzeczony na kilka dni przed ceremonią postanowił ją zostawić. Od tego czasu obmyśla plan na opuszczenie świata. Jest też i Basia - przyrodnia siostra Poli, która żyje własnym życiem i nie utrzymuje kontaktu z ojcem, bo to on nie chciał jej i jej matki...





Do dziś rozmawiają we dwie o tym, że nie ma znaczenia, czy wyjdziesz za mąż z miłości, czy z przyjaźni, bo i tak skończy się tak samo. Facet tyje od piwa i przestaje być romantyczny.

To tylko część historii, które poznajemy, ale to one stanowią osie wokół których kręci się cała fabuła. Dodajmy do tego fakt, że wszystkie w pewien sposób są ze sobą spokrewnione. Każda z nich ma inne codzienne zmartwienia i problemy, jednak jedną z rzeczy, które je łączy to to, że kumulują i ostatecznie wybuchają w okresie świątecznym. Nie każda z tych historii ma szczęśliwe zakończenie, jednak każda z nich przynosi pewną refleksję o bohaterkach, ale i o nas samych.

Każdy człowiek nosi w sobie tajemnicę i szuka tylko pretekstu, by ją w końcu komuś zdradzić. Tak jakby trzymanie tego w sobie stawało się w pewnym momencie zbyt ciężkie.

I choć okładka może sugerować, że jest to świąteczna opowieść, to jednak upatrywałabym w niej typowej książki obyczajowej, w której pojawiają się wigilijne motywy, jednak to nie one dominują. Nie znajdziecie tu zapachu mandarynek, przystrojonych choinek i ładnie opakowanych prezentów. Zapachem jest tu od dawna skrywana niechęć i rozbicie rodziny, zamiast choinki są kolce raniące psychikę, a zamiast prezentów, wiele rozczarowań.

- Taka stara i dzieci jej się zachciało - podsumował [...] - U niektórych kobiet menopauza zaczyna się już koło czterdziestki, zaszalała i pewnie namęczyła się staraniami [...].- Nie, panie doktorze, wpadłam. Na kanapie, przed telewizorem - powiedziała Bogusia.

Jest to opowieść, która posługuje się Bożym Narodzeniem, żeby pokazać jak można przewartościować swoje życie - pogodzić się ze swoim losem, docenić to, co od niego otrzymaliśmy i poprowadzić życie dalej, ale już w tym kierunku, który nam doskonale odpowiada. I pokazuje, że tylko szczera rozmowa w tym pomaga, bo budowanie relacji na niedopowiedzeniach i własnych wyobrażeniach prowadzi tylko na manowce. Czas świąteczny to tylko pretekst, ale wydaje się, że bez niego bohaterki nie doszłyby do równie budujących wniosków. Nie jest to też książka o miłości - tu miłość występuje w innych odcieniach - jest rodzicielska, siostrzana i między przyjaciółmi.

I, jak to bywa w powieściach obyczajowych, moje serce skradła kolejny raz seniorka rodu - tu w tej roli jest obsadzona babcia Róża, która wymyka się ze schematu staruszki siedzącej w domu i chorującej na starość. To pełna wigoru kobieta, która nieustannie rozwija swoje pasje, nie poddaje się presji innych ludzi, ale i celnie dozuje sarkazm i humor.

Książkę czyta się łatwo, ale mnogość postaci i ich historii wydaje się być nieco przytłaczająca. Mam też wrażenie, że ciekawsze wątki potraktowano po macoszemu, ale rozumiem też, że taki mógł być zamysł autorek. Nie mniej, jest to bardzo lekka i prosta w odbiorze lektura, która nada się nie tylko na święta, ale i na długie jesienne wieczory.

Po prostu czasem możesz coś znieść tylko wtedy, jeśli nikomu o tym nie mówisz. Powiedzieć to znaczyłoby też usłyszeć wszystko, co ma się w głowie. Powiedzieć to nazwać.






Ocena:

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B.







m.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

#77 Pamiętnik księgarza - Shaun Bythell

Jedną z nielicznych klientek była kobieta, która przez dziesięć minut spacerowała po sklepie, po czym podeszła do kasy i zapytała: &quo...

Popularne posty