Tytuł: Lissy
Autor: Luca D'Andrea
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B.
Gdy tak znikał, jego myśli zaczynały obierać dziwne i nieoczekiwane kierunki. Fantazje były tak żywe, że wydawały się prawdziwe. Ojciec w kałuży krwi. Jego koleżanka z ławki, śliczna dziewczynka w podkolanówkach, rzucająca się w płomieniach. Matka, sina na twarzy, uduszona.
Czy można jednocześnie zawieść się na książce, ale i stwierdzić, że to jedna z ciekawszych historii jakie się przeczytało? Otóż można. Wszystkiemu winne oczekiwania, których nie miałam stawiać przed żadną książką, ale niestety czasem w taką pułapkę wpadam. I tak oto spodziewałam się kryminału, który przeplata się z historią drogi, a otrzymałam thriller psychologiczny, w którym to psychika i emocje grają pierwsze skrzypce.
Fabularnie jest to książka jakich wiele na rynku, jednak na tle pozostałych wyróżnia się sposobem poprowadzenia opowieści oraz rozłożenia punktów ciężkości na innych aspektach niż zrobiłby to typowy kryminał.
Nerwy ze stali i zimna krew miały powody. Na przykład w domu nie było śladów włamania. Ani przy drzwiach, ani przy oknach. Sam to sprawdził. Nikt nie wszedł ani nie wyszedł. A zatem ten, kto popełnił przestępstwo, miał klucze, wiedział, jak się poruszać po domu, i znał rutynę jego mieszkańców.
Główną bohaterką jest Marlene - kobieta, która chcąc wyrwać się ze swojego życia, kilka lat wcześniej zdecydowała się wyjść za mąż za Herr Wegenera. Kobieta, która pochodzi z ubogiej rolniczej rodziny, niosąca na barkach kilka trudnych wydarzeń z dzieciństwa. Mimo tych przeżyć, układa sobie życie u boku bogatego męża, o którym doskonale wie, że jest kryminalistą. I nagle, po wielu latach, decyduje się na opuszczenie go, a właściwie ucieka, kradnąc Herr Wegenerowi coś, co jest ważniejsze niż pieniądze.
Marlene, zdając sobie sprawę, że musi zupełnie zniknąć, podejmuje kilka decyzji, które finalnie doprowadzają do wypadku samochodowego. Gdy odzyskuje przytomność, znajduje się w obcym domu, mając za opiekuna obcego mężczyznę. Jedno, z pozoru drobne potknięcie, powoduje, że dotychczasowy plan ucieczki się zmienia, a kobieta wchodzi w dziwną relację ze swoim wybawcą, którym okazuje się samotnik żyjący wysoko w górach, z dala od wszelkiej cywilizacji.
Czy człowiek niewinny mógł ponosić odpowiedzialność za zbrodnię? Na to pytanie młoda kobieta nie umiała odpowiedzieć. Ponieważ samo pytanie było błędnie postawione. Właściwie sformułował je Simon Keller: "A może nie chcesz uwierzyć?".
Simon Keller to ostatni żyjący potomek wiekowej rodziny Kellerów, która od zawsze zajmowała się hodowlą świń i ziołolecznictwem. Ich dziedzictwem rodowym jest przepisywanie biblii, jednak nie tej, która jest powszechnie znaną, ale własnej wersji, zawierającej wskazówki przodków. Niosą także pomoc - zaopatrują ludzi w leki domowej roboty i pełnią funkcję lekarzy. Tego drugiej doświadcza Marlene - Simon karmi ją, podaje zioła, a przede wszystkim udziela schronienia. Mimo tego, w kobiecie istnieje napięcie, które nie pozwala być jej spokojną - w obcym mężczyźnie jest coś, co budzi strach i nie pozwala zaufać. Na tym gruncie rodzi się pomiędzy nimi przerażająca relacja - z jednej strony wdzięczności i próby zrozumienia tej drugiej osoby, a z drugiej strony lęk przed odsłonieniem się i próba przetrwania.
W gospodarstwie nie było zegarów. Słońce wyznaczało rytm dni. Simon Keller uczył się cierpliwości już od najmłodszych lat. "Czas - mawiał Voter Luis - należy do gwiazd, nie do ludzi. Kim jesteś w porównaniu z gwiazdami, mój synu?".
Z biegiem kolejnych rozdziałów okazuje się, że to wcale nie Marlene jest główną bohaterką powieści. Jej miejsce zajmuje bau'r Simon i historia jego rodziny - historia tragiczna i pełna niewypowiedzianych uczuć - smutku, żalu i złości. Autor, opowiadając losy rodziny Kellerów, kieruje się ku historii opartej na psychologii Simona - na jego dzieciństwie i wpływie czynów ojca, Votera Luisa, na dorosłego mężczyznę. Pokazuje całe spektrum zaburzenia psychicznego, które nastąpiło po traumatycznych wydarzeniach z dzieciństwa, a także konsekwencji jego działań, które towarzyszą mu mimo upływu kilkudziesięciu lat.
Całość tworzy wielopłaszczyznową historię, w której główna oś wydarzeń stanowi jedynie tło, a pierwsze skrzypce grają emocje i doświadczone krzywdy w dzieciństwie. Bo narratorów jest kilku - Marlene, Herr Wegener, Simon Keller i w końcu tajemniczy Zaufany Człowiek, który tropi kobietę. Każdy z nich opowiada o cząstce siebie - o tym, co mieli okazję poznać żyjąc w różnych światach i o tym, co wpłynęło na ich charaktery.
Nie sposób jest stwierdzić, w którym kierunku autor poprowadzi wszystkie wątki - raczy czytelnika elementami baśniowości, dramatyzmu, thrillera, ale i pozwala na kilka makabrycznych momentów, które budzą odrazę. Nie stara się wywołać sensacji, a jedynie zaangażować czytelnika w proces przeplatania się wydarzeń teraźniejszych i retrospekcji. Chcąc ukazać oblicze zbrodni, przedstawia trudne do wyobrażenia cierpienie i przerażająco postępującą chorobę - pokazuje różne oblicza człowieczeństwa w sytuacjach granicznych.
Nie jest to książka dla wszystkich, ale warto się z nią zmierzyć.
Ps. Kilka ciekawych i bardziej humorystycznych smaczków też się znajdzie :)
Według niej przeznaczenie zostało zapisane w gwiazdach. Na podstawie takich bzdur podejmowała mnóstwo decyzji. Od czasu do czasu wdawała się w długie wyjaśnienia dotyczące motywów astrologicznych warunkujących wydarzenia w ich życiu. Ona była spod znaku Ryb [...], on był Baranem [...], a poznali się, kiedy Saturn był w retrogradacji z planetą Chujwie.
Ocena:
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
m.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz